Po trzech dniach wiatru, deszczu i chłodu zapragnęłam znowu lata. Zaparzyłam więc rozgrzewającą herbatkę z miodem i imbirem i włączyłam pokaz slajdów. Przypomniałam sobie miłe chwile spędzone w Lugano, włoskojęzycznym mieście położonym na zachodnim brzegu jeziora o tej samej nazwie, w Szwajcarii.
Pomiędzy przystanią, z której można wypłynąć stateczkiem lub rowerkiem wodnym a portem jachtowym znajduje się oaza zieleni.
Stare drzewa dają przyjemny cień nawet podczas upału, a ławki i leżaki zapewniają odpoczynek strudzonym nogom.
Dla minionków przygotowano wspaniały plac zabaw.
Nie trzeba dźwigać ze sobą butli z wodą, gdyż w parku znajdują się źródełka.
A gdyby ktoś zapomniał zegarka może skorzystać ze słonecznego.
Ale dla mnie czas się tam nie liczył. Oczarowało mnie bogactwo traw, bylin i roślin jednorocznych, iskrząca w słońcu woda i zamglone szczyty Alp.
Żałuję tylko, że czasu jak zwykle miałam za mało...

Pomiędzy przystanią, z której można wypłynąć stateczkiem lub rowerkiem wodnym a portem jachtowym znajduje się oaza zieleni.
Stare drzewa dają przyjemny cień nawet podczas upału, a ławki i leżaki zapewniają odpoczynek strudzonym nogom.
Dla minionków przygotowano wspaniały plac zabaw.
Nie trzeba dźwigać ze sobą butli z wodą, gdyż w parku znajdują się źródełka.
A gdyby ktoś zapomniał zegarka może skorzystać ze słonecznego.
Ale dla mnie czas się tam nie liczył. Oczarowało mnie bogactwo traw, bylin i roślin jednorocznych, iskrząca w słońcu woda i zamglone szczyty Alp.
Żałuję tylko, że czasu jak zwykle miałam za mało...
