Co było robić? Padało i padało...w szaroburym niebie nie widać było żadnego jaśniejszego prześwitu. A mnie chciało się wyjść z czterech ścian i powędrować w dal. Wzięłam więc męża na spacer nad jesienne morze. Zaopatrzyliśmy się w nieprzemakalne trapery i szerokie parasole...i poszliśmy wąską, kamienistą plażą wzdłuż klifu. Towarzyszył nam szum fal gnanych przez wiatr. I chyba zaczarowałam ten deszcz, bo na horyzoncie ukazał się słoneczny blask. Mogłam złożyć mokry parasol, wyjąć aparat i zrobić kilka zdjęć.
I kto powiedział, że jesień jest smutna :)

I kto powiedział, że jesień jest smutna :)
