Zima dzisiaj powiedziała: Do widzenia. Śnieg zamienił się w lepiąco-wilgotną breję. Mimo, że wyszło słońce nie odważyłam się pomaszerować leśnymi ścieżkami. Nadal bowiem pamiętam, co działo się w czasie ocieplenia na dróżkach rok temu. Nogi grzęzły w błocie, glina wciągała skarpetki, a nogi rozjeżdżały się we wszystkie strony. Wpatrując się więc z tęsknotą za okno, postanowiłam pobuszować po domu z parownicą. A po zmasakrowaniu już kręgosłupa, zasiąść przy stole z parującą kawą w dłoni. Patrząc na filiżankę naszły mnie wspomnienia z zeszłego lata.
Wtedy też byłam zmęczona, ale bardzo zadowolona. Właśnie stałam się posiadaczką kilku filiżanek bolesławieckich. Po kilku godzinach zwiedzania zakładów i sklepów ze znaną polską ceramiką, zapragnęłam uczcić to i dać odpocząć swoim nogom i towarzyszom, którzy bardzo cierpliwie wszędzie za mną podążali ( o szaleństwie zakupów w kolejnym poście).
Na przystanek kuzyn zaproponował oddalony o 13 km od Bolesławca zamek Kliczków. Było już zbyt późno na zwiedzanie, ale nie na delektowanie się kawą. Na dziedzińcu, w otoczeniu murów porośniętych wysoko roślinnością, z dala od męczących promieni słonecznych, można było poczuć spokój i ciszę... Do czasu, aż nie wleciała z głośnym krzykiem grupa dzieci przebranych w wymyślne stroje...
Na szczęście zdążyliśmy już nacieszyć oczy pięknym widokiem i porządnie odpocząć, a na koniec przespacerować się pod parasolem miłorzębów :)

Wtedy też byłam zmęczona, ale bardzo zadowolona. Właśnie stałam się posiadaczką kilku filiżanek bolesławieckich. Po kilku godzinach zwiedzania zakładów i sklepów ze znaną polską ceramiką, zapragnęłam uczcić to i dać odpocząć swoim nogom i towarzyszom, którzy bardzo cierpliwie wszędzie za mną podążali ( o szaleństwie zakupów w kolejnym poście).
Na przystanek kuzyn zaproponował oddalony o 13 km od Bolesławca zamek Kliczków. Było już zbyt późno na zwiedzanie, ale nie na delektowanie się kawą. Na dziedzińcu, w otoczeniu murów porośniętych wysoko roślinnością, z dala od męczących promieni słonecznych, można było poczuć spokój i ciszę... Do czasu, aż nie wleciała z głośnym krzykiem grupa dzieci przebranych w wymyślne stroje...
Na szczęście zdążyliśmy już nacieszyć oczy pięknym widokiem i porządnie odpocząć, a na koniec przespacerować się pod parasolem miłorzębów :)
