Chrupiąc cantuccini i delektując się jego migdałowo-cytrynowym smakiem wiedziałam, że dzisiejszy post poświęcę włoskim wspomnieniom i zimny, ponury wieczór zamienię na upalne Orta San Gulio. To średniowieczne miasteczko wcale nie spodobało mi się w pierwszym momencie. Tłum turystów na głównym placu, hałas, brak miejsc do odpoczynku w cieniu i do tego żar lejący się z nieba...Trudno o gorszy początek. Ale szybka decyzja o popłynięciu na Wypę San Gulio trochę poprawiła mi nastrój. Spacer wąską i bardzo krótką trasą (obwód wyspy to tylko 600 m) pomiędzy Klasztorem Benedyktynek, Bazyliką San Gulio i prywatnymi domami, a później odpoczynek na ławeczce w cieniu drzew pozwoliły mi się wyciszyć i spojrzeć inaczej na piękne jezioro i miasto po drugiej stronie.
Białe żagle katamaranów i jachtów podziałały uspokajająco i gdy przyszedł czas odjazdu żałowałam, że trzeba już wracać. Okazało się , że trzeba się tylko trochę oddalić od centrum miasteczka, aby znaleźć ciekawe zakątki i zobaczyć codzienne życie mieszkańców. Spacerując wzdłuż jeziora obserwowałam dzieci pluskające się w jego wodach pod opieką dorosłych, małe łódki zacumowane przy brzegu czekające na właściciela, pełne uroku ogródki z placykami wypoczynkowymi i egzotyczną roślinnością. W ciasnych, zacienionych uliczkach, z zakazem ruchu samochodów, podziwiałam rodzinne sklepiki oferujące lokalne produkty. Spróbowałam tez miejscowej odmiany pizzy, była pyszna.
Aby dostrzec wszystkie uroki miasteczka Orta San Gulio powinnam je zwiedzać poza sezonem. Może wtedy spodobałoby mi się od razu :)
Białe żagle katamaranów i jachtów podziałały uspokajająco i gdy przyszedł czas odjazdu żałowałam, że trzeba już wracać. Okazało się , że trzeba się tylko trochę oddalić od centrum miasteczka, aby znaleźć ciekawe zakątki i zobaczyć codzienne życie mieszkańców. Spacerując wzdłuż jeziora obserwowałam dzieci pluskające się w jego wodach pod opieką dorosłych, małe łódki zacumowane przy brzegu czekające na właściciela, pełne uroku ogródki z placykami wypoczynkowymi i egzotyczną roślinnością. W ciasnych, zacienionych uliczkach, z zakazem ruchu samochodów, podziwiałam rodzinne sklepiki oferujące lokalne produkty. Spróbowałam tez miejscowej odmiany pizzy, była pyszna.
Aby dostrzec wszystkie uroki miasteczka Orta San Gulio powinnam je zwiedzać poza sezonem. Może wtedy spodobałoby mi się od razu :)
