Kwiecień minął, przyszedł maj. Chciałoby się rzec: jasny i pogodny. Ale nic z tego. Ani te dni słoneczne, ani niebo błękitne. Natura kolejny raz pokazała, że to ona decyduje. Powietrze arktyczne niepowstrzymane przez Skandynawię przyniosło śnieg i mróz. I zasypało kobierce żagwinu i szafirków, przymroziło kwiaty czereśni i gruszy, przykryło czapką wdzięczną tawułę.
I tylko tulipany zdają się drwić z tego białego szaleństwa. Stoją jak żołnierze na warcie i czekają na powrót zieleni brzóz, słoneczne promienie złotlinu i radosne prymulki.
Mam nadzieję, że maj pokaże jeszcze swoje drugie oblicze, to bardziej radosne, gorące i zielone :)

